Microsoft najwyraźniej utknął w miejscu zarówno w kwestii Windows 10, jak i przeglądarki Edge. Brzmi to nieco przesadnie, ale ma uzasadnienie w statystykach NetMarketShare. Najnowsze wyniki na lipiec pokazują, że problemy z ruszeniem z miejsca ma zarówno Dziesiątka, jak również jej flagowa przeglądarka.
Dziesiątka w ciągu ostatniego miesiąca zyskała jedynie 0,63 % udziałów i tkwi na poziomie 41%. Tymczasem Windows 7 zyskał nieco udziałów i wskoczył z poziomu 37,31% na 37,80%. Jak widać, równica pomiędzy dwoma największymi konkurentami w rodzinie Microsoftu jest naprawdę niewielka.
Równie kiepsko sprawa wygląda w przypadku przeglądarki Edge, która nie przekroczyła 5% udziałów w rynku. Jest to doprawdy symboliczna liczba, podczas gdy monopolista Google Chrome zajmuje 61,77% udziałów. Co ciekawe, nawet Internet Explorer ma więcej użytkowników niż Edge i zajmuje 7,19% udziałów. Ten ostatni fakt wynika bezpośrednio z nieustającej popularności Windows 7, gdzie klasyczny Edge po prostu nie jest dostępny.
Wyjaśnienie tego stanu rzeczy to trochę takie wróżenie z fusów, ale istnieje kilka logicznych argumentów, które mogą to uzasadnić. W kwestii Windowsa 10 sporą rolę odgrywa tutaj strach użytkowników przed aktualizacją do Dziesiątki, jak również przywiązanie do Windows 7. Siódemka traci jednak wsparcie w styczniu przyszłego roku, a Microsoft robi wszystko, by wreszcie przekonać użytkowników do instalacji Windows 10. Jeśli w 2020 roku, gdy Siódemka wreszcie przestanie być wspierana, nie nastąpi na rynku choćby drobne przetasowanie, to będę zdziwiony.
Edge to inna para kaloszy i tutaj nawet Microsoft spisał sprawę na straty. Oczywiście statystyki i te astronomiczne 5% dotyczą klasycznej wersji Edge UWP. W fazie zaawansowanych testów jest nowa wersja Edge bazująca na Chromium. Współpraca z Google ma dać Microsoftowi szanse na nowe rozdanie, a to, jak Edge Chromium wygląda na obecnym etapie rozwoju, nastraja bardzo pozytywnie.
341f31d.png)