Jak wyglądałby Internet, gdyby Microsoft wygrał słynne procesy antymonopolowe

Jak wyglądałby Internet, gdyby Microsoft wygrał słynne procesy antymonopolowe

Autor: Krzysztof Sulikowski

Opublikowano: 8/31/2018, 10:00 AM

Liczba odsłon: 4789

Minęło 20 lat, od kiedy Departament Sprawiedliwości USA i dwudziestu prokuratorów generalnych stanu pozwali Microsoft za naruszenie federalnych praw antymonopolowych. Rząd argumentował, że Microsoft nielegalnie chroni monopol swojego Windows i używa go, by niszczyć konkurencję dla Internet Explorera - zwłaszcza Netscape. W pozwie znalazło się też oskarżenie, że firma z Redmond używa swojego systemu operacyjnego, by atakować Apple, Lotus Software, RealNetworks, Linuksa i innych. Pod koniec 1999 r. sędzia Thomas Penfield Jackson orzekł wyrok skazujący Microsoft. Od roku 1998 w sektorze technologicznym zmieniło się wiele, nie tylko za sprawą przegranych procesów ówczesnego monopolisty. Te szczególne wydarzenia mocno jednak zdeterminowały całą dalszą działalność Microsoftu. Jak bardzo różny od współczesnego byłby krajobraz technologiczny, gdyby Microsoft jednak wyszedł z tej opresji zwycięsko?

Nim zaczęły się pozwy, Microsoft szczycił się opinią najbardziej wpływowej firmy technologicznej na świecie. Windows miał praktycznie monopol na systemy operacyjne, Microsoft Office - na pakiety biurowe, a Internet Explorer - na przeglądarki. Dziś tak już oczywiście nie jest. Microsoft nadal trzyma się na branżowym piedestale, ale są tam również Google, Apple czy Facebook. Wśród systemów operacyjnych na PC liderem wciąż jest Windows, ale przecież PC to dziś tylko jedna z wielu, a nie jedyna licząca się platforma. Potęga "Okienek" została więc przyćmiona przez systemy mobilne - Androida i iOS, a udziały Internet Explorera po jego zesłaniu na emeryturę natychmiast przejęły inne przeglądarki - Chrome i Firefox. Czy wzrost tej różnorodności w świecie technologii to pokłosie wspomnianego wyroku sprzed 20 lat? Wiele na to wskazuje.

Richard Blumenthal, dziś senator w Connecticut, ale wcześniej prokurator generalny stanu zaangażowany w proces, wraz z Timem Wu, profesorem prawa z Columbii, odnieśli się niedawno do wydarzeń ze schyłku XX wieku. Twierdzą oni, że wzrost i innowacja w Internecie przez ostatnie 20 lat były bezpośrednim rezultatem tej sprawy. Bez niej - uważają rozmówcy - Internet byłby dużo mniej innowacyjnym miejscem, a Microsoft przejąłby kontrolę nad przyszłością sieci. Google natomiast zostałoby przez potęgę z Redmond zduszone w zarodku, a dzisiaj wszyscy używaliby Bing. Co się zaś tyczy Facebooka i innych portali społecznościowych, one także nie miałyby szansy dojścia do głosu. Microsoft-Myspace stałby się domyślną siecią społecznościową - uważają Blumenthal i Wu. W tej alternatywnej rzeczywistości nie byłoby też Netfliksa i innych serwisów streamingowych. Ba, nie wiadomo nawet, czy streaming w ogóle by powstał! Brzmi to przekonująco, ale czy to prawda?

Bill Gates

Otóż niekoniecznie. Rząd postąpił zgodnie z prawem, ukrócając monopolowy proceder Microsoftu, ale gdyby tak się nie stało, dzisiejszy Internet wyglądałby... zapewne tak samo, jak wygląda. Żeby móc obronić taką tezę, trzeba zajrzeć do zasadniczej treści pozwu. Microsoft bronił się twierdzeniem, że Internet Explorer był integralną częścią Windows i że jego kod jest wymagany do prawidłowej pracy systemu operacyjnego. Odłączenie przeglądarki od systemu i ułatwienie ludziom samodzielnego wyboru miało jakoby znacząco zaszkodzić systemowi. Rzecz jasna, był to argument niedorzeczny, któremu sąd nie dał wiary. Wyrok zapadł - Microsoft musiał pozwolić ludziom bez przeszkód używać innych niż IE przeglądarek. Ale czy ludzie z tej możliwości skorzystali?

Użytkownicy zyskali łatwiejszy wybór alternatyw, ale nie miało to nic wspólnego z sukcesem Google. Kiedy serwis został uruchomiony w 1998 r., Internet Explorer miał 45% udziału na rynku przeglądarek, a rok później wzrósł on do 75%, by w 2002 r. ustanowić rekord na poziomie 94%. Właśnie przez te lata, kiedy IE zdobywał (już legalnie) hegemonię, Google rozwijał się równie prężnie, praktycznie zupełnie niezależnie od przeglądarki Microsoftu. Chrome, którego dzisiejszy udział na rynku wynosi ponad 60%, wtedy jeszcze nawet nie istniał. Google odniósł sukces z prostego powodu - był najlepszym silnikiem wyszukiwania na świecie. Przeglądarka, w której był uruchomiony, nie miała żadnego znaczenia. Po prostu kiedy chcieliśmy coś znaleźć, używaliśmy Google, bo nie miał sobie równych. Owszem, istniały alternatywy, takie jak MSN, ale uważane raczej za słabych naśladowców. Bing został zaprezentowany dopiero w roku 2009. Dekada różnicy to cała wieczność. W niedawnym wywiadzie Brad Smith z Microsoft przyznał nawet, że tocząc batalie sądowe, Microsoft przegapił trendy mobilne i wyszukiwania. Warto zauważyć, że przegapił je z powodu nie skazujących wyroków, ale towarzyszących procesom przygotowań i zamieszania. W niedawnym tekście wymienialiśmy kilka podobnych przykładów: Google perfekcyjnie odnalazł swoją niszę na rynku wyszukiwarek, ale całkowicie przegapił trend społecznościowy, który wkrótce zdominowany został przez Facebooka. Amazon próbował swoich sił w branży telefonów i tabletów, ale nie osiągnął znaczącej pozycji na rynku. Niedopatrzeń i błędów popełnionych kilkanaście lat temu nie da się już naprawić, ale zawsze można zbudować coś nowego, np. Surface Phone. Pytanie tylko, czy Microsoft jest już na to gotowy.

Windows 2000

Co się zaś tyczy Facebooka Microsoft-Myspace, czy rzeczywiście można sobie wyobrazić taką sieć? Microsoft nigdy nie był w posiadaniu MySpace'a. Facebook wystartował w 2004 r., kiedy udział już nie tak narzucającego się Internet Explorera szybował na poziomie 91%, co również w żaden sposób nie hamowało rozwoju portalu. MySpace'a w 2005 r. przejął News Corp., konglomerat należący do Ruperta Murdocha, ale zakup wart 580 milionów dolarów okazał się wtopą. Portal miał wprawdzie swoje 5 minut, ale 6 lat później został odsprzedany za 35 mlionów, by ostatecznie skryć się w cieniu wschodzącej gwiazdy. W młodym jeszcze sektorze social media wybił się ostatecznie Facebook. Tu też nie ma żadnych czarów - Facebook okazał się po prostu najlepszy. Znów nie do końca wierzą w to jednak senatorowie, o czym mogliśmy się przekonać, oglądając kontrowersyjne przesłuchanie kontrowersyjnego Zuckerberga.

Dość naiwną tezą wydaje się też ta o Netfliksie. Nie wszyscy o tym wiedzą, ale Netflix rozpoczął działalność w 1998 r. jako wypożyczalnia DVD, konkurująca nie z Microsoftem, ale Blockbusterem. Usługę streamingu Netflix włączył dopiero w 2007 r., na długo zanim Microsoft na poważnie zajął się streamingiem. Kolejna zwłoka u Giganta z Redmond nie wynikała jednak z tego, że nie mógł. Przyczyna znów jest trywialna - streaming to kolejna rzecz, którą Microsoft przegapił, będąc zajętym innymi biznesami. Obie firmy też niespecjalnie ze sobą konkurują dzisiaj. Netflix nie jest zainteresowany streamowaniem gier i pozostawia to zadanie innym. Firma informowała w tym roku, że nie ma żadnych planów wejścia w gaming. Istnieje szerokie spektrum dostępnej dziś rozrywki, co jest aluzją do Twitcha czy Mixera. Microsoft z kolei, choć prowadzi swój mały biznes z filmami i serialami w Microsoft Store, szczyci się tym, że Netflix najkorzystniej działa w Microsoft Edge. Nie ma tu żadnej niezgody.

Google, Facebook i Netflix osiągnęły sukces nie dlatego, że Microsoft bał się po raz kolejny ryzykować utratą reputacji i płaceniem kar finansowych. Wszystkie te usługi wystartowały w odpowiednim czasie z odpowiednią ofertą i robią dobrze to, co do nich należy, pomijając oczywiście potężny marketing i konformizm na zasadzie "wszyscy moi znajomi są już na Facebooku". Koniecznie też trzeba przypomnieć, że Bill Gates wieszczył powstanie Netfliksa i Facebooka już w 1994 roku. Microsoft miał zatem w świadomości trendy, które za dziesięć czy nawet więcej lat zdominują Internet, ale wielu tych trendów nie podchwycił lub zabrał się za nie niewłaściwie.

Tak było na przykład z systemem mobilnym Microsoftu, którym wyprzedził iOS i Androida o ładnych parę lat. Pierwsza wersja Windows Mobile ukazała się w 2000 roku, 7 lat przed iPhone OS 1 i 8 lat przed Androidem 1.0. System ten był jednak nie do końca przemyślany. Palmtopy, Pocket-PC i proto-smartfony miały swój okres popularności na fali milenijnej, futurystycznej mody spod szyldu Y2K, ale nie trwało to długo. Możliwe też, że firma wyszła z systemem mobilnym o te kilka lat za wcześnie, podobnie jak za wcześnie wypuściła swojego pierwszego cyfrowego asystenta. A można było trochę dokładniej zbadać rynek i posłuchać użytkowników. Tę lekcję Microsoft odebrał dopiero wiele lat później.

Microsoft podejmował jeszcze różne próby wstrzelenia się w rynek mobilny, co kosztowało firmę miliardy dolarów, ale względny (i również krótkotrwały) sukces odniósł dopiero z Windows Phone 7-8.1, współpracując głównie z Nokią. Kronikę mobilnych wzlotów i upadków Microsoftu szczegółowo opisaliśmy w trzyczęściowej Nie tak krótkiej historii Windows Phone. Nietrudno sobie wyobrazić, że konieczność odłączenia Internet Explorera od Windows było niczym w porównaniu do wtopienia dziesiątków miliardów dolarów w biznes mobilny, by ostatecznie zejść ze sceny pokonanym. Być może Microsoft sam nigdy nie potrafił zrozumieć, czego ludzie naprawdę chcą od smartfonów. Wie za to, czego ludzie chcą od Microsoftu, dlatego z sukcesem rozwija swoje aplikacje na Androida i iOS.

Lata 80. i 90. były dla Giganta z Redmond okresem niebywałej hossy. Internet okazał się jednak silniejszy i taki też by pozostał, gdyby Microsoft nie przegrał pamiętnego procesu, a Internet Explorer pozostawałby monopolistą. Google, Facebook, Netflix, Amazon i wielu innych dostawców usług nadal by je świadczyło, Windows nadal byłby najczęściej używanym systemem PC, a Office - najczęściej używanym pakietem produktywnym. Zmieniłoby się pewnie jedno - Microsoft Edge nosiłby nazwę Internet Explorer 12 i znajdowałby się na więcej niż 4,5% pecetów.

Jak wykorzystać Copilot w codziennej pracy? Kurs w przedsprzedaży
Jak wykorzystać Copilot w codziennej pracy? Kurs w przedsprzedaży

Wydarzenia