Mamy już za sobą niesamowitą prezentację, którą na targach E3 w Los Angeles przeprowadził Microsoft. Mimo iż spodziewaliśmy się, że znaczna jej część poświęcona zostanie konsoli Xbox One X (znanej wcześniej jako Project Scorpio), okazało się, że show skradły jej nadchodzące gry. Było ich tak wiele, że aż dziw bierze, iż udało się wcisnąć je wszystkie w napięty przecież harmonogram wydarzenia. Same detale dotyczące nowego Xboksa ujawniane były stopniowo podczas przerw pomiędzy następującymi po sobie prezentacjami.
Pierwszym, co zostało ogłoszone w temacie najnowszego urządzenia Microsoftu była oczywiście jego oficjalna nazwa: Xbox One X. Potwierdza ona wysnutą już jakiś czas temu teorię, wedle której będzie to high-endowa odmiana już istniejącej konsoli, nie zaś całkowita rewolucja w świecie Xbox. Nie mogło również zabraknąć grafik prezentujących samo urządzenie. Design, którym się cechuje, jest bliźniaczo podobny do tego znanego z Xbox One S - industrialny i prosty. Dla odmiany tym razem mamy do czynienia jedynie z czarną wersją kolorystyczną. Dodatkowo Xbox One X będzie jeszcze mniejszy od swojego starszego brata. Pozostaje pytanie, czy nie odbije się to negatywnie na wydajności chłodzenia, mimo wykorzystania przy jego tworzeniu najnowszych technologii. Zarówno akcesoria, jak i same gamepady nie uległy zmianom, bowiem są to te same urządzenia, z którymi mieliśmy już do czynienia wcześniej. Potwierdzono sporo spośród cech kluczowych nowego Xboksa, zaś o kilku pozostałych Phill Spencer nawet nie wspominał. Pomijając już wieść o włączeniu pierwszego, leciwego już Xboksa do programu wstecznej kompatybilności, dowiedzieliśmy się ponadto jedynie tego, że podana wcześniej przez Geoffa Keighleya cena, czyli 499 dolarów, jest jak najbardziej prawdziwa.
Samo urządzenie pojawiło się już w sklepie Microsoft, jednak opcja jego zakupu jest jeszcze nieaktywna. Jako data wydania podany jest 7 listopad tego roku, wobec czego na pierwsze realne opinie użytkowników przyjdzie jeszcze trochę poczekać.