Kodeks Leicester — XVI-wieczny zbiór pism i notatek sporządzonych przez Leonarda da Vinci — to nie tylko jedna z najcenniejszych książek na świecie, ale również jedna z tych, które przyciągnęły szczególną uwagę Billa Gatesa. Współzałożyciel Microsoftu jest dziś jedną z najbogatszych osób na świecie, z majątkiem szacowanym na 108 mld dolarów. W 1994 roku, czyli chwilę przed premierą Windowsa 95, aż tak bogaty nie był, niemniej jednak był w stanie wyłożyć ponad 30 mln dolarów na zakup dzieła mistrza. Egzemplarz ten bezpośrednio posłużył do stworzenia wygaszacza ekranu dla użytkowników Windows 95. Jaka historia za tym stoi?
Jeśli śledzicie nasze newsy o pierwszym CEO Microsoftu, obserwujecie go na Twitterze albo oglądaliście już serial dokumentalny W głowe Billa Gatesa, to z pewnością nie umknął Waszej uwadze fakt, że jest on zapalonym czytelnikiem, który pochłania masę książek... Dosłownie. W każdą podróż zabiera ze sobą siatkę "cegieł" i jego apetyt na wiedzę jest nienasycony. Bill posiada też bogaty księgozbiór, w którym przez pewien czas gościł wyjątkowy eksponat, wspomniany Kodeks Leicester. Dzieło to nabył Gates na aukcji w Nowym Jorku 11 listopada 1994 roku za kwotę 30,802,500 dolarów. Choć normalnie spodziewalibyśmy się, że manuskrypt już na zawsze wyląduje w zbiorach właściciela, Gates miał wobec niego inne plany.
To, co zrobił szef Microsoftu, to przeskanował każdą stronę, by stworzyć cyfrowe obrazy, które można otwierać na komputerze. Innymi słowy umożliwił dostęp do manuskryptu bez potrzeby sięgania po drogocenny oryginał. Zamiast tego wystarczyła zdigitalizowana wersja Billa. A ponieważ chciał, żeby miał ją każdy, wykonał odważny ruch — umieścił ją w wygaszaczach ekranu i tapetach dla Windows. Tym sposobem prace naukowe Da Vinci skończyły na CD-ROM. Pakiet oferowany był w zestawie dodatków Microsoft Plus! wydawanym od czasów Windows 95 aż do Windows XP. Zawierał on wygaszacze ekranu, tapety, gry i aplikacje multimedialne. A ponieważ zawartość ta zyskała popularność, Gates postanowił pójść dalej. Ostatecznie tapety i wygaszacze trafiły też do edycji Plus! dla Windows 98 i Windows ME.
Po tych wydarzeniach Gates postanowił stworzyć cyfrową wersję i wydać ją na oddzielnym CD-ROM w 1997 roku. Kolekcja nosiła nazwę Leonardo da Vinci i była oferowana przez Corbis, firmę założoną przez Gatesa w 1989 roku, pierwotnie pod nazwą Interactive Home Systems. Kolekcja była opisana jako skomputeryzowane narzędzie przeglądania, które pozwala użytkownikowi badać angielskie tłumaczenie Kodeksu nałożone na kopie jego stron. Zawierała też obrazy, rysunki, manuskrypty i utracone prace należące do Leonarda.
Brzmi to jak opowieść z innej epoki i tak istotnie jest. Da Vinci nie jest już dodawany do systemu i nie można go (przynajmniej oficjalnie) uruchamiać w Windows 10. Również funkcje, takie jak wygaszacz ekranu, zostały niemalże zapomniane. Dziś trudno też znaleźć oryginalne i działające egzemplarze kolekcji na płytach, choć przypuszczam, że mogą od czasu do czasu pojawić się na wyprzedażach garażowych czy innych giełdach. Takie wydawnictwa mają już pewną wartość kolekcjonerską, która z biegiem lat będzie rosnąć.
Na koniec warto jeszcze wspomnieć, co stało się z samym Kodeksem po jego zakupie przez Gatesa. Był on wystawiany w wielu miastach świata. W roku 2004 trafił na wystawę w w Zamku de Chambordi, a w 2005 roku — w Tokio. Jedna z jego stron znajduje się w muzeum w Seattle.