W weekend Microsoft stanął w obliczu sporego kryzysu, związanego z wyciekiem danych klientów indywidualnych korzystających z poczty Outlook. Początkowe informacje, jakie przekazał gigant, wskazywały, że wycieki danych obejmowały okres od stycznia do marca tego roku, a ich źródłem były przejęte przez hakerów konta wsparcia Microsoftu. Gigant zapewniał, że dane, które wyciekły, nie były krytyczne, a przestępcy nie mieli dostępu do niczego poza adresem e-mail, tytułem maila i nazwami folderów.
Teraz okazuje się, że wyciek może być o wiele poważniejszy, bo niektóre źródła podają, że przestępcy faktycznie mieli dostęp do treści wiadomości. Miały być one wykorzystane między innymi w próbach przejęć kont przypisanych do skradzionych i zablokowanych iPhone'ów. Microsoft przyznał w końcu, że takie coś faktycznie miało miejsce i dotyczy około 6% adresów, których dotyczy wyciek. Co więcej, prawdopodobnie przestępcy mieli dostęp do tych danych przez dłuższy czas niż podany początkowo. Chodzi tu o maile nie z ostatnich 3, a 6 miesięcy.
Choć hakerzy nie uzyskali dostępu do samych danych logowania, to mimo wszystko zalecana jest zmiana wykorzystywanych do tej pory haseł. Microsoft zapewnia, że stara się, by wszystkie jego usługi charakteryzowały się najwyższym poziomem bezpieczeństwa. Bezpieczeństwo naszego e-maila jest w tym przypadku kluczowe, bo pełni on funkcję klucza dostępowego do wielu innych usług. W przypadku usług Microsoftu służy on nie tylko do logowania do poczty, ale również do aplikacji pakietu Office, konsoli Xbox oraz systemu Windows 10. Dlatego też wszelkie tego typu wycieki są wyjątkowo poważne.
341f31d.png)