Kilka dni temu stało się jasne, że dni Nokii - przynajmniej w świecie smartfonów - są już policzone. Microsoft zdecydował się bowiem na usunięcie wszystkich odniesień do nazwy marki jeszcze przed końcem tego roku. Choć przejęty dział usług i urządzeń stał się częścią Microsoftu, pozostała część firmy ma się całkiem dobrze.
Gdy zawiły proces przejęcia 'mobilnego' działu Nokii przez Microsoft dobiegł końca w kwietniu, firmy zawarły porozumienie dotyczące przyszłości marki Nokia. Wszystkie smartfony i inne mobilne urządzenia wyprodukowane pod skrzydłami Microsoftu miały być sygnowane logiem Nokii do 25 listopada 2015 r. Okazuje się jednak, że Microsoft postanowił skrócić ten okres o cały rok. Nie oznacza to bynajmniej końca Nokii. Firma z siedzibą w Finlandii wykorzystuje bieżące warunki, by przypomnieć o sobie światu. Nie każdy bowiem zdaje sobie sprawę, że to właśnie lukratywna transakcja z Microsoftem postawiła podupadającą Nokię na nogi.
Jak przyznaje Barry French, wiceprezes wykonawczy ds. korporacyjnych i marketingowych Nokii: "Tak, sprzedaliśmy nasz komórkowy biznes Microsoftowi. Ale dzisiejsza Nokia jest finansowo stabilna i przeszła drogę ze słabości w siłę. Posiadamy jeden z najlepszych na świecie biznesów, opartych na infrastrukturze telekomunikacyjnej, jesteśmy globalnym liderem w biznesie lokacyjnym i mappingowym, mamy pierwszorzędne portfolio własności intelektualnych i trochę najwyższej jakości zdolności innowacyjnych." Rzeczywiście, gdy logo Nokii zniknie z urządzeń mobilnych Microsoftu, firma nie zaprzestanie swoich aktywności: rozwoju narzędzi telekomunikacyjnych, map HERE i innych usług nawigacyjnych, a także projektów innowacyjnych, jak choćby giętkie ekrany OLED.
"Pamiętajcie, Nokia wystartowała prawie 150 lat temu z jednym tylko zakładem przetwórstwa drewna. W międzyczasie wielokrotnie i z powodzeniem odkrywaliśmy się na nowo. Może nie będziemy tą samą Nokią, co kilka lat temu, ale jesteśmy tu, jesteśmy mocni i nasza marka jak najbardziej pozostaje żywa. Nie do wykopania!" - kończy Barry French.
