Kto z Was zapłacił za licencję Windows 10, ręka do góry. Choć nie mogę Was zobaczyć i jest to raczej pytanie retoryczne, to nie spodziewałbym się lasu uniesionych rąk. Prawda jest taka, że Windowsa większość ludzi po prostu ma i nawet nie zastanowiła się głębiej, jak on się znalazł na ich komputerze. Przecież Windows 10 to nie jest system darmowy, tak jak Linux, nie jest też tani, a pomimo tego jest najpopularniejszym systemem na świecie.
Dlaczego? Wszystko dzięki licencjom, które są dostarczane wraz ze sprzętem. Kupując laptopa czy gotowego PC, wybieramy najczęściej opcję z zainstalowanym systemem Windows 10. Mało kto decyduje się wybrać urządzenie bez systemu, przynajmniej w przypadku laptopów.
Tworząc jednak tak zwanego składaka - czyli komputer stacjonarny złożony z samodzielnie dobranych podzespołów - stajemy przed wyborem systemu, pod kontrolą którego będzie on pracować. W tym przypadku nie dostaniemy licencji i musimy ją samodzielnie kupić, na przykład w wersji BOX.
Jest to koszt od 500 do nawet 1000 zł w zależności od wersji systemu Windows 10, jaką wybierzemy. Mówimy tutaj oczywiście tylko o oficjalnej dystrybucji i kluczach pochodzących od Microsoftu lub jego oficjalnych partnerów. Na portalach aukcyjnych i w niektórych sklepach internetowych można dostać używane klucze za o wiele niższą cenę, choć ich kupno osobiście odradzamy.
Piractwo w odwrocie... to czas subskrypcji!
A co, gdybyśmy mieli jeszcze jedną opcję? Nie mam tu bynajmniej na myśli zatoki piratów i nielegalnych kluczy. Bo można odnieść wrażenie, że piractwo w ostatnich latach jest nieco w odwrocie. Dlaczego? Bo wbrew pozorom nie brak funduszy był zawsze głównym argumentem za korzystaniem z nielegalnych źródeł, tylko ich wygoda i dostępność.
Łatwiej i szybciej było ściągnąć film z torrentów lub warezów, niż jechać do wypożyczalni czy sklepu i kupić go na DVD. Prościej mogliśmy go również uruchomić, bo był to zaledwie jeden plik filmowy plus opcjonalne napisy. Lecz czasy zaczęły się zmieniać i cyfrowa dystrybucja zaczęła się rozwijać. Legalne źródła wreszcie zaczęły być konkurencyjne dla tych pirackich.
Niestety nadal musieliśmy zapłacić pełną sumę za film w wersji cyfrowej, ewentualnie wykupić do niego dostęp na określony czas. Tutaj nadal przewagę mieli piraci, którzy za nieograniczony dostęp nie oczekiwali w zasadzie niczego. Wtem pojawiły się nowe rodzaje usług, które stanowią pewien kamień milowy, wyznaczający początek schyłku ery piratów. Są to usługi subskrypcyjne, takie jak Netflix czy Spotify.
Krótko mówiąc - ograniczony jedynie czasowo, szybki i wygodny dostęp do ogromnej biblioteki multimediów za relatywnie niewielką miesięczną opłatę. Okazało się, że ludzie chętniej wydają 10 dolarów za tymczasowy dostęp do tysięcy filmów niż 30 dolarów za posiadanie jednego filmu na własność. Wolą też zapłacić taką niewielką sumę, zamiast szukać pirackiej wersji w dobrej jakości i z dobrymi napisami.
Okazało się, że mechanizm ten doskonale sprawdza się również w oprogramowaniu! Przykładem tego jest Xbox Game Pass, który zapewnia dostęp do ogromnej ilości gier na konsoli Xbox One za relatywnie niewielką miesięczną opłatą. Biblioteka tej usługi gwałtownie się rozrasta, a w przyszłości może trafić również na komputery PC.
Taki sposób dystrybucji oprogramowania może mieć pewien sens również w przypadku samego systemu Windows i to nawet biorąc pod uwagę to, o czym wspomniałem na początku - Windows 10 niby jest płatny, a jednak praktycznie darmowy. Niestety nie dla każdego i nie w każdej sytuacji. Dla osób, które w licencję muszą zainwestować, może to być spory koszt. Czy kupno licencji na system operacyjny na zasadzie subskrypcji ma jakikolwiek sens?
Windows 10 na abonament... a komu to potrzebne, a dlaczego?
Odpowiedź jest krótka... to zależy. Taki system subskrypcji Windows 10 mógłby działać podobnie, jak Office 365. Wybierając taką usługę, mielibyśmy zapewniony stały dostęp do nowych aktualizacji i nowych funkcji. Kupując stałą, wieczystą licencję Windows 10, otrzymywalibyśmy jedynie aktualizacje bezpieczeństwa, bez żadnych nowych funkcji.
Brzmi całkiem sensownie, przynajmniej z punktu widzenia Microsoftu - w końcu to dodatkowy, stały zastrzyk gotówki dla giganta. Natomiast dla klientów byłaby to zasadniczo alternatywa dla wieczystej licencji, która nie uderza po kieszeni tak mocno.
Może to mieć sens w jeszcze jednym przypadku - gdyby Microsoft zaproponował klientom specjalny pakiet Full Access. Przecież już teraz istnieje coś takiego, jak Surface All Access oraz Xbox All Access, choć tylko w USA. W ramach tego pierwszego pakietu otrzymujemy nie tylko Office 365, ale również samo urządzenie z linii Surface, które po 2 latach staje się w pełni naszą własnością. Natomiast w ramach Xbox All Access dostajemy wybraną wersję Xbox One wraz z subskrypcją Xbox Live Gold oraz Xbox Game Pass.
Microsoft Full Access - Windows, Office oraz ogromna biblioteka gier w jednym?
A gdyby to wszystko tak połączyć? Bardzo ciekawą opcją byłby pakiet zbiorczy, w którym moglibyśmy w ramach subskrypcji otrzymać nie tylko licencję na system Windows 10, pakiet Office, ale i dostęp do ogromnej biblioteki gier Xbox Game Pass. Chwilowo jest to niemożliwe, bo ostatni z elementów jest dostępny jedynie na konsolach. Jednak gdy wreszcie Game Pass zawita również na PC, a są takie plany, to taka oferta mogłaby być ciekawa. Ale czy na pewno?
Gdy przeanalizujemy ten temat bliżej, to coś tu nie do końca gra. Z tych trzech wymienionych elementów dwa są zasadniczo opcjonalne, a jeden wręcz obowiązkowy, i jest to rzecz jasna system. Bez Office i bez gier komputer jest nadal w pełni funkcjonalny. Natomiast bez systemu staje się praktycznie bezużyteczny.
Teraz załóżmy hipotetyczną sytuację, w której zrezygnujemy z subskrypcji Office 365 lub Xbox Game Pass. Wtedy po prostu stracimy dostęp do tych usług. Ale co w sytuacji, gdy nie zapłacimy na czas za dostęp do samego systemu? Nastąpi jego blokada? Ograniczenie funkcjonalności? Brzmi to dosyć kuriozalnie i trudno to sobie wyobrazić w praktyce.
Zresztą istnieje o wiele większy problem. Co z obecnymi systemami preinstalowanymi w laptopach i gotowych PC? Czy wraz ze sprzętem dostalibyśmy system w pełnej wersji subskrypcyjnej wraz ze stałym zastrzykiem nowości? Czy może będzie to licencja analogiczna do licencji wieczystej, która obejmowałaby tylko aktualizacje bezpieczeństwa? Pytania te są retoryczne i już chyba widać jak na dłoni, że Windows 10 w formie abonamentowej po prostu nie ma sensu.
Wprowadziłoby to zdecydowanie za dużo komplikacji do istniejącego już i dobrze działającego ekosystemu Windows 10. Dlatego też nie sądzę, by Microsoft nawet planował wprowadzić taki zbiorczy abonament lub udostępnić licencje na Windows 10 w formie subskrypcyjnej. Przynajmniej nie na rynku konsumenckim. Jesteś klientem indywidualnym i chcesz Windows 10? Kup klucz albo komputer z licencją. KROPKA.
Zastosowania komercyjne rządzą się nieco innymi prawami i w sumie gigant już oferuje coś takiego w ramach Microsoft 365. W sytuacji gdy jakaś firma potrzebuje "uzbroić" większą liczbę stanowisk w dostęp do pakietu Office oraz Windows 10 i potrzebuje w tym celu dużą liczbę licencji, taki zbiorczy abonament może być atrakcyjnym rozwiązaniem. Microsoft 365 wykracza jednak daleko poza system Windows i pakiet Office. Oferuje też między innymi dodatkową ochronę danych i umożliwia wygodne zarządzanie firmowym sprzętem.
Ale uwaga! Potwierdzono, że Microsoft planuje udostępnić Microsoft 365 dla użytkowników indywidualnych! Pisaliśmy o tym na CentrumXP pod koniec zeszłego roku. Jednak do tej pory nie jest jasne, co taki pakiet miałby właściwie obejmować. Ja widzę tutaj tylko jedno sensowne zastosowanie - Microsoft 365, pozbawiony narzędzi typowo biznesowych, mógłby oferować konsumentom dostęp do Office 365 oraz aktualizację do Windows 10 Pro.
Windows 10 zawsze będzie "darmowy" i zawsze będzie aktualny
Zdaję sobie sprawę, że powyższe dywagacje są w gruncie rzeczy tak samo bezsensowne, jak sam pomysł. Jednak faktem jest, że rynek elektroniki znacznie zwolnił, a ludzie kupują znacznie mniej nowego sprzętu. Dlatego też giganci zaczynają kierować swoje zainteresowanie na rynek usług cyfrowych, który jest ogromnym wręcz źródłem pieniędzy. Doszedłem więc do wniosku, że w czasach powszechnej subskrypcji, w których wszyscy chcą uszczknąć nieco tego pysznego tortu, ktoś kiedyś może wpaść na taki szalony pomysł, jak system na abonament. Ale moim zdaniem raczej nie będzie to Microsoft.
Microsoft postanowił jakiś czas temu nieco odpuścić rynek sprzętu i skupić się na rozwoju usług. Teraz dołączył do niego Apple, czego dowodem jest jego ostatnia konferencja, na której poznaliśmy między innymi konkurencję Apple dla Netflixa, czyli Apple TV+. Jednak filmy, muzyka i gry to jedno, a system to drugie. Dostęp do systemu operacyjnego, bez którego użytkownicy przecież nie będą mogli korzystać z pozostałych usług, musi być więc możliwie najłatwiejszy. Bez tego giganci technologiczni nie wyciągną od nas ani grosza. Po co więc niepotrzebnie komplikować sprawę?