Huawei znalazł się na czarnej liście prezydenta Donalda Trumpa i na skutek tego w maju współpracę z nim zerwali Google, Qualcomm, Intel i - po części - Microsoft. W tarapaty z tego powodu wpadł nie tylko chiński gigant, ale i amerykańscy producenci. Ci ostrzegali niedawno rząd USA, że odwet ze strony Chin w tej wojnie handlowej może doprowadzić nawet do 25% wzrostu cen konsol, nie mówiąc o innej elektronice. Trump najwyraźniej się zreflektował, bo restrykcje wymierzone w Huawei nieco złagodniały.
Na wczorajszym szczycie G20 prezydent USA obwieścił, że Huawei może na powrót robić zakupy u krajowych dostawców. Wiadomość była dla wielu zaskoczeniem, jako że chiński gigant trafił na niesławną "Entity List" Departamentu Handlu. Efektem był ban na jakiekolwiek interesy z amerykańskimi firmami bez zgody rządu.
Reklama
Zakaz nie jest już tak restrykcyjny. Jak wyjaśnia dyrektor National Economic Council, Larry Kudlow, zakaz nie dotyczy produktów, które są ogólnodostępne na całym świecie. Kudlow podkreślił, że w głównym interesie rządu nadal pozostaje ochrona bezpieczeństwa narodowego i obwieszczona przez Donalda Trumpa decyzja nie powinna być postrzegana jako amnestia. Jest wiele usług technologicznych, usług związanych z telekomunikacją, które można znaleźć w marketach ogólnotowarowych. Nie sądzimy, by były tu jakieś implikacje związane z bezpieczeństwem narodowym - dodaje Kudlow.
Huawei nie zniknie również z czarnej listy i nie będą mu przyznawane licencje w przypadku jakichkolwiek wątpliwości związanych z bezpieczeństwem. Firma będzie za to mogła kupować amerykańskie produkty, które są szeroko dostępne w innych krajach. Kudlow podkreśla, że chodzi również o chipy komputerowe, co teoretycznie oznacza możliwość powrotu do współpracy z Qualcomm i Intel. Nie mogą oni jednak tworzyć układów na specjalne zamówienie, które nie byłyby powszechnie dostępne.
341f31d.png)