Jedna z największych firm na rynku światowym, przedstawicielstwa w większości krajów na świecie, miliony sprzedanych produktów i tyle samo z nich nielegalnie przywłaszczonych, zyski liczone w kwotach z co najmniej dziewięcioma zerami i to w słynnych zielonych banknotach zza oceanu, od lat niesłabnąca pozycja lidera... można by tak wymieniać bez końca. Wydawałoby się, że istny raj na ziemi, a tu okazuje się, iż nie jest wcale tak różowo. Każdy kto się dorobił, kto dyktuje warunki i jest pewnym swojego stanowiska spotyka się z silną krytyką przeciwników, nie ważne czy w pełni zasłużoną, to nie dziwi nikogo, naturalna kolej rzeczy. Lista wysuwanych zarzutów jest długa, z wieloma mogę się osobiście nie zgadzać, wybrałem jednak magiczną liczbę "siedmiu grzechów głównych" kochanego giganta z Redmond, które choć smutne, znajdują jednak większe lub mniejsze poparcie w rzeczywistości. Nieuczciwe praktyki są wkalkulowane w branżę, a Microsoft zdaje się mieć specjalny fundusz, służący jako skarbonka gdzie gromadzone są pieniądze do regulowania nakładanych co rusz kar.
1. Praktyki monopolistyczne
Tak jak troskliwa matka karci swoją pociechę za podjadanie słodkości przed obiadem, tak Komisja Europejska nakłada kary finansowe na Microsoft, za prowadzenie - szeroko pojętych jako nieuczciwe - praktyk monopolistycznych na rynku systemów informatycznych. Najlepszym chyba tego przykładem była sprawa sprzed niespełna trzech lat, kiedy to Microsoft został zmuszony do zapłacenia 500 mln dolarów kary. Sprawa dotyczyła wbudowanego w system odtwarzacza multimediów Windows Media Player, który to hamował rozwój tego typu programów, posiadając wtedy 85% rynku. Oprócz uszczuplenia portfela koncern miał wydać wersję Windows XP bez tego komponentu, tzw. wersja N, która się oczywiście nie przyjęła. Podobnie rzecz się ma z przeglądarką Internet Explorer. Procesowanie się w tej sprawie ciągnie się już ponad dekadę, a nadal nie mamy możliwości usunięcia IE z Windows w sposób bezinwazyjny, nie rozwalając przy tym funkcjonalności systemu operacyjnego.
2. Naruszanie patentów
Tu również włodarze korporacji mają się czym poszczycić. Oprócz niezliczonej ilości własnoręcznie opatentowanych rozwiązań, które opracowują i sprzedają (będzie tego już grubo ponad kilka tysięcy) bardzo chętnie korzystają również z pomysłów innych, w nie do końca legalny sposób, tak przynajmniej uważają sędziowie wydający wyroki. Nie byłoby miesiąca, w którym nie pojawiły by się informacje o wytoczeniu kolejnego procesu przeciwko twórcom "okienek", a liczba aktualnie toczących się spraw liczona jest w dziesiątkach. Mam wrażenie, że to nie chodzi już o straty moralne spowodowane podkradaniem własności intelektualnej, wojny patentowe to po prostu dobry sposób na zarobienie pokaźnej ilości gotówki, "każdy orze jak może" i każdy sposób na podreperowanie finansów jest dobry. Dużo się swego czasu mówiło o zmaganiach z Alcatel-Lucent w sprawie patentu na odtwarzanie empetrójek. Znany producent wytwarzający między innymi komórki żądał bagatela 1,5 mld dolarów, nie wysądził jednakże tej kwoty. To jeden z przykładów na potyczki giganta z innymi wielkimi, ale na tym się nie kończy. Swoich praw dochodzą również pojedyncze osoby, jak na przykład pewien Gwatemalczyk o nazwisku Amado. Pozwał on Microsoft za złamanie patentu zastosowanego w pakiecie Office. Uzyskał 6 mln odszkodowania. Ciekawy jestem jak daleko posunie się jeszcze ta patentowa wojna.
3. Zawodność produktów
Zawieszanie systemów, komunikaty o błędach na niebieskich ekranach, utrata danych, to najczęstsze powody frustracji wynikających z użytkowania systemu Windows, jak również innych produktów z logiem Microsoft. Ilość poprawek, które wydają oni do oferowanych rozwiązań niejednego normalnego człowieka wprowadzi w osłupienie, a większość na pewno złapie się za głowę. Można popatrzeć na tą sytuację z drugiej strony, optymista powie: dobrze że choć łatają. Statystki jednak są nieubłagane, większość to realiści, a ci chcieliby, żeby produkt, którego używają został napisany tak, aby nie trzeba było go poprawiać. Sztuka to niewątpliwie trudna biorąc pod uwagę, że Vista ma około 50 milionów linii kodu. Nawet nie chce mi się myśleć jakie jest prawdopodobieństwo wystąpienia błędu w takim ogromie danych, wiem za to, że raczej programiści Microsoft ciut zawyżają średnią.
4. Kłody pod nogami konkurencji
Nikt nie lubi dzielić się swoimi sekretami, a już zwłaszcza z konkurencją. Niestety, są takie dziedziny jak komunikacja na przykład, gdzie otwarte standardy są niemal niezbędne. KE uznała, że firma z Redmond musi udostępnić specyfikację protokołów komunikacyjnych, na zasadzie których system klienta łączy się z serwerem, aby alternatywni udziałowcy w rynku mogli przygotować swoje programy, zgodne z mechanizmami Windows. W tej sprawie Microsoft znów zasłaniał się patentami, których ujawnienie było jednoznaczne z udostępnieniem kodów źródłowych. Innym przykładem może być na przykład stosowanie w swoich aplikacjach biurowych zamkniętych formatów zapisu. Prowadzi to do tego, że przykładowo aby móc zmodyfikować plik utworzony w komercyjnym edytorze musimy najpierw za niego słono zapłacić, ponieważ alternatywne rozwiązania nie są w stanie tego obsłużyć. Microsoft hamuje tym samym tworzenie i stosowanie uniwersalnych, otwartych formatów, co niewątpliwie przeszkodziło by mu odgrywać dominującą rolę na rynku. Czy to strach przed konkurencją?
5. Windowanie cen
Pozycja lidera pozwoliła koncernowi na ustalanie dość wygórowanych cen za swoje produkty, a w głównej mierze systemów operacyjnych. O ile na płaszczyźnie konsol Xbox musi konkurować cenowo z PlayStation, a Zune z iPodem, o tyle Vista nie musi obawiać się o swój byt. Systemy Open Source są przecież w większości darmowe i właśnie ten aspekt skutecznie odciąga przedstawicieli firmy od stosowania promocji cenowych. Wiele biur, agencji i firm jest uzależnionych od używania produktów Microsoft, a na wystąpienie przed szereg i wdrożenie otwartego oprogramowania w swojej strukturze decydują się tylko nieliczne organizacje. Osobiście nie wierzę, że obniżenie cen oprogramowania znacząco wpłynie na wyeliminowanie zjawiska piractwa. Prawda jest niestety smutna, po co płacić skoro można mieć za darmo. Tutaj potrzeba zmiany mentalności, więcej zwykłej przyzwoitości, a nie banknotów w portfelu.
6. Nieszczęsne licencje
To materia, której nie mogą ogarnąć nawet wytrawni znawcy. Prawniczy bełkot mają szansę zrozumieć jedynie nieliczni, a interpretacja zdaje się być aż nadto swobodna, ponadto zasady zamiast się sukcesywnie złagadzać z każdym dniem pozwalają użytkownikom na znacznie mniej. Jak to w końcu jest z tymi licencjami? Co wolno zrobić z "naszą" własnością, a czego powinniśmy się wystrzegać? Nie bez przyczyny właśnie ten cudzysłów pojawia się w poprzednim zdaniu. Kto to wie. Niby treść licencji wszyscy muszą zaakceptować podczas instalacji, ale czy tak naprawdę każdy się z nią zaznajamia? Nie wydaje mi się. Gdyby tak sięgnąć głębiej możemy dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy. Swego czasu nie bez echa obyła się informacja jakoby licencja drogich pudełkowych wersji Visty pozwalała jedynie na jednokrotne przeniesienie systemu na nowy komputer. Dopiero po fali protestów Microsoft uznał zasadność tych zarzutów, zauważając, że pasjonaci często zmieniający sprzęt mają jednak wiele racji. Okaże się, czy to jedynie jednostkowy przypadek, czy jednak decydenci koncernu pójdą po rozum do głowy i sprezentują swoim klientom więcej swobody w operowaniu swoimi systemami.
7. Coś od siebie
Nie da się nie zauważyć, że korporacja przeistacza się - lub zrobiła już to dawno temu - w wielkiego molocha nastawionego jedynie na zarabianie ogromnych pieniędzy. Czasem mam nieodparte wrażenie, że firma z każdym zarobionym dolarem coraz bardziej przedkłada ilość sprzedanych produktów nad ich jakość. Jedno woleć, albo rybki albo akwarium, bo można skupić się nad jednym produktem i zrobić to dobrze, a można jednocześnie prowadzić kilka projektów. Nie napiszę, że takie podejście jest jednoznacznie złe, tego typu praktyki powodują, że produkt jest ot taki normalny, ani beznadziejny, ani tym bardziej wybitny. Ludzie dostają produkt, który zaspokaja ich oczekiwania, w znakomitej większości niezbyt wysokie. Wszystko co spod znaku Microsoft kojarzy się w świecie niestety z wszechobecnym produktem dla mas. Człowiek czujący potrzebę oryginalności, choćby w tak prozaicznej wydawało by się dziedzinie jak posiadane oprogramowanie decyduje się dać zarobić innym firmom.