Potencjał memiczny Xbox Series X przerósł chyba oczekiwania Microsoftu. Internauci nie zostawili suchej nitki zarówno na wyglądzie, jak i na nazwie pierwszej konsoli nowej generacji. Porównywali ją z odświeżaczami powietrza albo przyrównywali rozmiarami do lodówki. Cały ten humorystyczny i uszczypliwy szum wokół konsoli nie do końca jest sprawiedliwy. Fakt, pierwsze wrażenia mogły być nieco ambiwalentne - Series X to duże czarne pudło i trudno to inaczej interpretować.
Prawdziwej specyfikacji konsoli, w tym również jej konkretnych wymiarów, jeszcze nie poznaliśmy. Kontroler Xbox również nieco się zmienił, więc nie może być wiarygodnym punktem orientacyjnym. Może nim być za to port USB, którego wymiary są standaryzowane i który widoczny jest na oficjalnych zdjęciach konsoli. Zgodnie z tymi danymi udało się oszacować, że wymiary konsoli to mniej więcej 31 cm wysokości, 16 szerokości i 16 długości.
Będzie on więc tylko niewiele wyższy od Xbox One X, mniej więcej 3 razy od niego grubszy, ale za to zdecydowanie krótszy. Sytuacja wcale nie prezentuje się aż tak tragicznie. Wszystko rozbija się tutaj o kwestie umiejscowienia podzespołów w celu osiągnięcia odpowiedniego chłodzenia. Taka konstrukcja zapewnia po prostu lepszy przepływ powietrza niż dotychczasowy spłaszczony prostopadłościan.
Kontrowersje dotyczą również nazwy i tutaj Microsoft postanowił sprawę postawić jasno - nowy Xbox nazywa się... po prostu Xbox. Dopisek Series X ma ułatwić identyfikację w ramach kolejnych serii, które pojawią się w przyszłości. Wygląda więc na to, że Microsoft pozbył się przydomka One. Skracając nazewnictwo do minimum, otrzymamy w przyszłości Xbox X, Xbox S i być może kolejne modele, o których nie wiemy jeszcze nic. To dobra decyzja, bo nazwa One mocno się już zużyła, a w sumie większość użytkowników i tak nazywała konsolę Microsoftu po prostu Xboksem.