Podczas prowadzenia swoich pokazów technologii Mixed Reality specjaliści Microsoftu natrafili na pewien problem. Okazało się mianowicie, że niebywale trudnym jest przedstawienie prezentera i otaczającego go środowiska wirtualnego w formie innej niż awatar. Z biegiem czasu znalazło się jednak na to remedium – podczas ostatniego wystąpienia Alexa Kipmana zauważyć można było operatora, trzymającego hybrydę kilku urządzeń nagrywających. Zebrane przez nie dane umożliwiły stworzenie dokładnego wizerunku prezentera w świecie wirtualnym, zachowującego się dokładnie tak, jak oryginał (wliczając w to orientację przestrzenną). Co prawda dziwne urządzenie nie ma jeszcze własnej nazwy, jednak spodziewać się można jego dalszego rozwoju, chociażby pod kontem wykorzystania go w kinematografii.
Zasadniczo, opisywane urządzenie składa się z trzech głównych elementów: gogli HoloLens, sporej kamery DSLR oraz sensora Kinect. Oczywiście połączone są one dodatkowym oprzyrządowaniem, sprawiającym że całość wygląda nie mniej futurystycznie niż amatorsko tworzone lasery wysokiej mocy. Sugerując się tym można przyjąć, że jest to na chwilę obecną prototyp będący jeszcze w początkowej fazie tworzenia. Urządzenie do sprawnego działania wymaga oczywiście odpowiedniej stabilności, którą gwarantuje specjalna stabilizowana rama nośna operatora. Jeśli zaś chodzi o samo działanie: HoloLens pełni rolę wirtualnej kamery, kamera DSLR rejestruje dokładny obraz rzeczywistego świata zaś Kinect odpowiada za orientację wszystkich obiektów w przestrzeni. Podczas nagrywania przy użyciu tej jakże skomplikowanej hybrydy znika konieczność używania jakichkolwiek dodatków jak chociażby green screen, istnieją również jednak pewne wady. Najistotniejsza z nich jest konieczność zastosowania jak najlepszego oświetlenia oraz stabilizacji. Na szczęście podczas kręcenia w warunkach kontrolowanych (jak na przykład w studio) nie powinny pojawić się żadne kłopoty.
Zakładając, że kamera hybrydowa tego typu stanie się bardziej dostępna, oczekiwać można pojawienia się całej masy filmów będących w zasadzie animacjami, w których występować będą jednakże klasyczni aktorzy – prawdziwi, nie zaś ich animowane wersje. Oznacza to również, że w klasycznych filmach przedstawionych w przyszłości wygenerowanie efektów specjalnych również powinno stać się tańsze – w końcu znika konieczność zatrudnienia dodatkowego personelu, koniecznego do obsługi ekranów green screen.