Synonimem przemysłu kosmicznego była od zawsze NASA. Kiedy jakiś dzieciak, niezależnie od miejsca zamieszkania, marzył o zostaniu astronautą, to oczami wyobraźni widział właśnie naszywkę z logo NASA na swoim ramieniu. Od kilku ostatnich lat prym w tej materii (przynajmniej wizerunkowo) przejął sektor prywatny ze SpaceX Elona Muska na czele. Jednak to nie oznacza, że NASA przestała mieć znaczenie.
Tajemnicą nie jest, że pomimo górnolotnych obietnic nadrzędnym celem SpaceX jako prywatnej firmy jest po prostu zarobek. Tymczasem amerykańska agencja kosmiczna robi po prostu to, co od zawsze było ideą jej istnienia - odkrywa nieznane i eksploruje kosmos.
NASA właśnie ogłosiła plany uruchomienia nowego programu kosmicznego, w ramach którego chce wysłać sondę z lądownikiem na Tytana - jednego z księżyców Saturna. Lądownik, jak to lądownik, musi mieć swój kryptonim. Ten lądujący na Tytanie będzie się nazywać Dragonfly (ważka) i nazwa ta nie jest przypadkowa. Ma on się różnić od tych, które wylądowały wcześniej na Marsie, bo będzie to... dron.
Dzięki misji Dragonfly NASA po raz kolejny będzie mogła zrobić to, czego nie dokonał jeszcze nikt. Możliwość odwiedzenia tego tajemniczego oceanu może zrewolucjonizować to, co wiemy o życiu we wszechświecie. Misja była niemożliwa do zrealizowania jeszcze kilka lat temu, a teraz jesteśmy gotowi na niezwykły lot misji Dragonfly.
Misja ma rozpocząć się w 2026 roku, a lądownik ma dotrzeć na miejsce 8 lat później, w 2034 roku. Dzięki możliwości latania będzie mógł szybko zmienić lokalizację i przeprowadzać badania na ogromnym obszarze. Zbada atmosferę Tytana, jego powierzchnię i to, co znajdują się pod nią. Poszuka też śladów życia, które kiedyś mogło tam istnieć.
Reklama
Naukowcy są przekonani, że Tytan, dzięki wielu podobieństwom do Ziemi (atmosfera, ukształtowanie terenu itp.), jest niezwykłym miejscem i idealnie nadaje się do badania różnych teorii rozwoju życia we wszechświecie. Misja Dragonfly jest już czwartą z misji programu New Frontiers.
341f31d.png)