Microsoft Edge - umarł król, niech żyje książę

Microsoft Edge - umarł król, niech żyje książę

Autor: Wojciech Błachno

Opublikowano: 2/2/2018, 12:00 AM

Liczba odsłon: 7250

Internet - rewolucja przełomu wieków

Internet to drugi, równoległy świat. Jego gwałtowny rozwój w ciągu ostatnich 50 lat, licząc od jego właściwych narodzin w ramach sieci ARPANET w latach 60, porównać można chyba tylko do rewolucji przemysłowej w XVIII wieku. Podobnie jak wtedy silnik parowy, tak współcześnie, Internet przedefiniował praktycznie każdy aspekt życia człowieka. Teraz Internet w rozwiniętych krajach ma praktycznie każdy i to zawsze przy sobie. Aby uzyskać dostęp do sieci, nie trzeba teraz posiadać koniecznie komputera – wystarczy smartfon. Istnieje jednak jedna, niezbędna do swobodnego surfowania rzecz, niezależnie od urządzenia, jakie wybierzemy – jest to przeglądarka internetowa.

Rewolucja Internetu

Internet Explorer oknem na świat

Internet Explorer – uznawany jest za program, który w połowie lat 90 stał się dla ludzi oknem na świat, dosłownie i w przenośni. Słynna ikonka litery E otoczona złotym pierścieniem była utożsamiana z Internetem do tego stopnia, że popularnym błędem osób niezaznajomionych z technologią było kopiowanie skrótu przeglądarki w celu przeniesienia dostępu do sieci na inny komputer. Błąd tak absurdalny z dzisiejszej perspektywy, że wyewoluował w formie internetowego żartu, memu. IE już od początku swojego istnienia nie był pozbawiony wad, jednak alternatyw nie było wiele. Wraz z premierą Windows XP gwiazda Internet Explorera w wersji 6 rozbłysnęła jeszcze mocniej. Symbolem dominacji IE był powszechny w tamtych czasach komunikat "Strona zoptymalizowana pod Internet Explorer". Jednak powoli następował zmierzch ówczesnego giganta, niejako trochę z jego własnej winy, z powodu ignorowania formujących się dopiero internetowych standardów.

CentrumXP

Upadek giganta

Jego pozycja została poważnie zachwiana dopiero przez gwałtowny rozwój konkurencji w postaci Opery, Firefoksa oraz aktualnego króla przeglądarek, którym jest Google Chrome. Ubogi w funkcje, niestabilny i archaiczny Internet Explorer doczekał się niechlubnego przydomka „programu do pobierania przeglądarki”. W pierwszej dekadzie XXI wieku stereotypowy użytkownik IE kojarzony był w zasadzie tylko i wyłącznie z masochistą lub staruszkiem, nieświadomym tego, że istnieją dużo lepsze alternatywy. Ikonka E nie była już kojarzona z oknem na świat, lecz z zacofaniem technologicznym. "Niesamowita" prędkość Internet Explorera była obiektem internetowych żartów, a jego nazwę utożsamiano ze ślimaczym tempem reakcji. "Memy" te przybierały formę nieco opóźnionych (np. o parę tygodni czy miesięcy) informacji, i opatrzone były właśnie logiem IE.

Test przeglądarki Microsoft Edge

Można śmiało założyć, że gdyby Internet Explorer nie był integralnym elementem systemu Windows, jego baza użytkowników skurczyła by się w mgnieniu oka. Tymczasem, analizując wyniki badań Statcounter z grudnia 2017, dowiadujemy się, że IE w wersji 11 (której premiera miała miejsce 5 lata temu) wciąż zabiera, astronomiczne z jego perspektywy, 7,72% rynku. Gigant, jakim jest Chrome, zajmuje aż 64,74% rynku. Wciąż relatywnie wysoki wynik IE wiąże się prawdopodobnie bezpośrednio z liczbą aktywnych użytkowników systemu Windows 7, na którym IE jest domyślną przeglądarką. Windows 10 porzucił dziedzictwo poprzednich systemów i choć nadal posiada wbudowany Internet Explorer (na potrzeby deweloperów), to funkcję domyślnej przeglądarki przejął po nim Microsoft Edge.

Test przeglądarki Microsoft Edge

Nadciąga zbawca!

Edge to cudowne dziecko giganta z Redmond. Przeglądarka, która ma być lekarstwem na wszelkie zło, która wreszcie zdejmie piętno hańby swojego poprzednika. Jak widać na wynikach badań Statcounter – do sukcesu jeszcze długa droga. Na chwilę obecną Edge obejmuje skromne 4,2% rynku i to przy bardzo agresywnym marketingu Microsoftu, który chce za wszelką cenę wypromować Edge jako godną alternatywę dla dominującej rynek konkurencji. Ciężko nazwać te wyniki satysfakcjonującymi, choć trzeba przyznać, że Edge z każdą kolejną aktualizacją coraz bardziej depcze po piętach czołówce. Po premierze Edge, w 2015 roku, wciąż wiele tej aplikacji brakowało, między innymi obsługi rozszerzeń, co spowodowało niemałą falę krytyki. Negatywnie odebrana została również próba wymuszenia na użytkownikach używania Edge jako domyślnej przeglądarki, a jak wiadomo, ludzie nienawidzą być do czegokolwiek zmuszani. Windows 10 potrafił sam, bez pytania, zmienić domyślne aplikacje, w tym przeglądarkę internetową, na własne. Źle odebrany został również komunikat pojawiający się w systemie Windows 10, mówiący o tym, że nasza obecna przeglądarka pobiera za dużo prądu i sugerujący zmianę na Edge. Przez wielu było to interpretowane jako nieczysta zagrywka mająca na celu sztuczne napędzenie użytkowników przeglądarce Microsoftu.

Test przeglądarki Microsoft Edge

Dzięki Edge nasze baterie odetchną

Teraz, 3 lata po premierze, Edge jest już całkiem kompetentną przeglądarką, która moim zdaniem śmiało może konkurować z Chrome. W 2017 roku Microsoft ciężko pracował nad ulepszaniem Windows 10 i jego elementów, w tym Microsoft Edge. Jedną z kluczowych zalet Edge w stosunku do konkurencji ma być wyjątkowa energooszczędność aplikacji. Praktycznie po każdej dużej aktualizacji Microsoft przeprowadza testy przeglądarki i hucznie ogłasza jej wyniki. Według wyników owych testów, po raz pierwszy przeprowadzonych przy okazji Anniversary Update, Edge za każdym razem zostawia konkurencję w tyle. Ten pierwszy test wykazał 70% przewagę w stosunku do Chrome, 43% do Firefoxa i 17% w porównaniu do Opery, która to wystąpiła w tych zawodach po raz pierwszy i ostatni. Creators Update, pierwsza duża aktualizacja roku 2017, również miała poprawić osiągi Edge. W kwietniu opublikowano rezultaty testu. Wyniki oczywiście pozwoliły zatrzymać koronę w rękach króla. Tym razem w szranki Edge stanął jedynie z Firefoxem i Chrome. Bez problemu osiągnął najlepsze wyniki, bijąc Chrome o 35%, a Firefoxa aż o 77%. Nowy, 2018 rok, Microsoft rozpoczął ogłoszeniem wyników kolejnego, trzeciego już testu, tym razem związanego z październikową aktualizacją Fall Creators Update. Wyniki nie zaskoczyły – Edge niezmiennie liderem. Wyniki lepsze o 63% od Mozilli Firefox i 19% od Google Chrome.

Testy wykonywane są na jednakowych maszynach (Surface Book) za pomocą strumieniowanego wideo, aż do wyczerpania baterii urządzenia. Niestety, już na pierwszy rzut oka testy te rażą brakiem szczegółowego opisu metodologii. Krótkie filmiki mają raczej charakter czysto marketingowy i nie są w żadnym stopniu miarodajne. Rodzi się zatem pytanie, czy na ich podstawie można stwierdzić, że Edge rzeczywiście deklasuje konkurencję pod względem czasu pracy na baterii. Znany youtuber Linus z kanału Linus Tech Tips już raz postanowił zweryfikować te rewelacje i wyniki jego dużo bardziej precyzyjnych i wiarygodnych testów nie napawały już tak dużym optymizmem. Choć przyznać trzeba, że Edge zaprezentował się od naprawdę dobrej strony.

Toshiba Satellite Pro

Pora to sprawdzić

Mamy styczeń, 3 miesiące od premiery Fall Creators Update. Microsoft znów publikuje wyniki testów potwierdzające przewagę Edge. Postanowiłem osobiście zweryfikować ich prawdziwość. W przeciwieństwie do testu Microsoftu, podszedłem do tematu bardziej skrupulatnie. Za testowe urządzenie posłużył redakcyjny notebook Toshiba Satellite Pro R50-C-13R, którego specyfikacja prezentuje się następująco:

  • Windows 10 Home
  • Intel Core i3-5005U
  • Dysk SSD 128 GB
  • 4GB RAM DDR3L (1,600 MHz)
  • Deklarowany przez producenta czas pracy na baterii do 8 godzin

Postanowiłem, wzorując się na pierwszym teście Microsoftu, przywrócić do rywalizacji Operę. Wszystkie przeglądarki w swoich najświeższych wersjach dostępnych w momencie wykonywania testu. Zainstalowane "na czysto", bez dodatkowych rozszerzeń, które mogłyby zniekształcić wyniki testów. Tak więc w zawodach udział biorą cztery najpopularniejsze przeglądarki na rynku, wymienione w kolejności, w jakiej rozpocząłem ich rywalizację:

  • Microsoft Edge - wersja 41.16299.15.0
  • Google Chrome - wersja 63.0.3239.108
  • Mozilla Firefox - wersja 57.0.4
  • Opera - wersja 49.0.2725.43

Założenia testu były proste, analogicznie jak w pierwowzorze. Polegały one na naładowaniu baterii laptopa do pełna, uruchomieniu testowego wideo na YouTube w 1080p i odtwarzaniu go aż do rozładowania baterii. Aby przeprowadzić test, musiałem wyłączyć automatyczne wygaszanie ekranu i usypianie systemu. Ustawienia zasilania były ustawione domyślnie jako Zrównoważone. Przeprowadziłem łącznie cztery iteracje testów, za każdym razem odwracając kolejność przeglądarek. W pierwszej fazie testów nastąpiły małe komplikacje związane prawdopodobnie z Windows Update, dlatego też Opera, która startowała jako ostatnia, osiągnęła tak zadziwiająco niski czas. Natomiast w drugiej turze testu system Windows 10 postanowił z automatu uruchomić Oszczędzanie energii przy okazji testów Firefoxa i Opery. Ostatnie dwie tury testów przebiegły już bez jakichkolwiek problemów. Wyniki testów przedstawiają się następująco:

Test przeglądarki Microsoft Edge

Czy reklamy kłamią?

Jak widać na powyższym wykresie - Edge bez problemu zapewniał ponad 5 godzin i 20 minut pracy na baterii. Jedynie Chrome udało się w pierwszej fazie testów dobić do 5 godzin. Tak więc na podstawie przeprowadzonego testu Edge faktycznie może być najbardziej oszczędną dla baterii przeglądarką. Jednak z czego wynika taka dysproporcja? Część krytyków wskazywać może na pewną ubogość Edge w funkcje w porównaniu do konkurencji. Pod wieloma względami pozostałe przeglądarki są o wiele bardziej rozbudowane. Trzeba uczciwie przyznać, że jest w tym trochę racji, lecz Microsoft rozszerza funkcjonalność Edge z każdą aktualizacją i jest to już zdecydowanie bardziej rozbudowana przeglądarka niż w chwili premiery. Ja doszukiwałbym się przyczyny w optymalizacji i wysokiej integracji Edge z systemem Windows 10. Jeśli w ten sposób Microsoft chce przyciągnąć użytkowników do swojej przeglądarki, to ja nie mam nic przeciwko. Nie bez powodu Windows 10 S, gdzie Edge jest jedyną przeglądarką, a do dyspozycji mamy jedynie aplikacje z Microsoft Store, jest promowany jako najbezpieczniejszy i najszybszy system. Aby było to zgodne z prawdą, Edge musi być naprawdę bardzo dobrze zoptymalizowany. Zakładając, że Edge faktycznie jest najszybszy, co na to odpowiedzą testy wydajności. Wyniki podstawowych benchmarków przeglądarek to druga rzecz, którą chciałem sprawdzić przed ostatecznym ogłoszeniem zwycięzcy. Oszczędność pracy na baterii to jedno, ale ważne jest też, jak to się przekłada na wydajność tej pracy.

Benchmarki Test przeglądarki Microsoft Edge

Wykonałem łącznie pięć testów, korzystając z najpopularniejszych benchmarków przeglądarek:

  • ARES-6 - test ten sprawdza wydajność przeglądarki pod kątem skryptów Java.
  • MotionMark - sprawdza wydajność przeglądarki pod względem obsługi animacji 3D i 2D.
  • JetStream - test sprawdzający przeglądarkę pod kątem używania najnowszych aplikacji webowych w tym JavaScript. Im wyższa nota tym lepszy wynik.
  • speedometer - mierzy responsywność aplikacji webowych.
  • V8 Test - opracowany przez Google test sprawdzający przeglądarkę pod kątem obsługi JavaScript. Następca nieobsługiwanego już benchmarku Octane.
  • HTML5 Test - test sprawdza, jak przeglądarka radzi sobie z obsługą HTML5.
  • Basemark Web 3.0 - kompleksowy benchmark sprawdzający wiele aspektów działania przeglądarki jednocześnie.

Wyniki testów wydajności Test przeglądarki Microsoft Edge

Kolor zielony oznacza najlepszy wynik, a czerwony najgorszy. Rezultaty nie są jednoznaczne - Edge potrafi dominować w niektórych aspektach, w innych z kolei znacznie ustępuje konkurentom. Ogólne werdykt po przeprowadzonych testach nie jest, mimo wszystko, zbyt pozytywny dla Microsoft Edge. Jak widać, czysta wydajność kuleje. Jednak trzeba mieć na względzie, jak już wspomniałem, że testy nie odzwierciedlają praktycznego zachowania przeglądarki. Poza tym, jak to miało miejsce w przypadku niewspieranego już testu Octane, testy potrafią być przekłamywane. Deweloperzy potrafili oszukać benchmark Octane 2.0, manipulując wynikami. Dlatego też nie warto zawsze polegać w 100% na wynikach testów wydajności. Rzeczywistość weryfikuje cyfry i słupki. Jakie jednak wnioski można wysunąć po przeprowadzeniu tych testów? Na pewno Edge ustępuje w wielu aspektach konkurencji, choć widać, że Microsoft wiele wysiłku wkłada w to, aby jego przeglądarka zapewniła jak najpłynniejsze wrażenia.

Yoga 3 11

A jak jest w rzeczywistości?

Zachęcony wynikami testów baterii, postanowiłem na moim prywatnym komputerze, choćby częściowo, przestawić się na Edge, odstawiając Google Chrome, którego używałem praktycznie od dnia jego premiery. Mój komputer, Lenovo Yoga 3 11, to typowy obracalny ultrabook. Choć jest to mobilny sprzęt, to jest on wyposażony w całkiem przyzwoite parametry. Wszystkie aplikacje, włącznie z Chrome, działają tutaj bez zarzutu. Jednakże apetyt na pamięć RAM, jaki przejawia Chrome, dodatkowo zachęcił mnie do podjęcia tej próby. Ważnym dla mnie elementem jest również właśnie czas pracy na baterii. 11 calowy komputer nie jest stworzony do pracy na zasilaniu sieciowym, więc siłą rzeczy non stop korzystam z wbudowanej baterii. Postanowiłem sprawdzić, jak często będę musiał sięgać po ładowarkę w tym przypadku. Nie chciałem tutaj przeprowadzać ponownie testów takich jak na redakcyjnym laptopie. Moje subiektywne obserwacje są jednoznaczne - czas pracy na baterii zauważalnie się poprawił. Co więcej, mimo że wciąż brakuje mi wielu rzeczy, do których przywykłem, korzystając z Chrome, to z przyjemnością stwierdzam, że z Edge korzysta się dużo wygodniej. Poprawa płynności jest widoczna gołym okiem i choć chwilami zdarzają się pewne błędy, ogólnie praca z Edge jest bardzo pozytywnym doświadczeniem. Przeglądarka uruchamia się duży szybciej i płynniej niż Chrome. Zacząłem również doceniać jej stronę wizualną i spójność z pozostałymi elementami systemu.

Rozszerzenia Microsoft Edge

Jeśli ktoś nie jest uzależniony od rozbudowanej bazy rozszerzeń, jakie posiada konkurencja, to Edge jest wystarczającym narzędziem do komfortowego przeglądania Internetu. Na chwilę obecną w Microsoft Store znajdziemy już wszystkie najbardziej popularne rozszerzenia, a baza wtyczek jest ciągle rozwijana, więc Edge powinien w niedługim czasie nadgonić konkurencję. Jako osoba przywiązana od dawna do usług Google zawsze ceniłem Chrome za perfekcyjną integrację z pozostałymi usługami Giganta z Mountain View. Był to jeden z problemów, z którymi musiałem się zmierzyć podczas przesiadki na Edge. Ponieważ Edge na Androida nie jest jeszcze oficjalnie dostępny w Polsce, na telefonie ciągle korzystam z Chrome, więc dotkliwie odczuwam brak synchronizacji między urządzeniami, choć doceniam możliwość kontynuowania czytania strony z Chrome z telefonu na komputerze w przeglądarce Edge. Przyznam jednak, że nie są to kwestie tak krytyczne, żebym musiał skreślić Edge całkowicie.

Pytanie jest jedno - czy naprawdę warto?

Słowem podsumowania Edge stał się naprawdę dobrą przeglądarką i zaczyna zrywać ze swoim niechlubnym dziedzictwem. Choć w niektórych aspektach wciąż ustępuje konkurencji, Edge to idealne rozwiązanie dla kogoś, kto potrzebuje płynnej i stabilnej przeglądarki, która idealnie współgra z systemem Windows 10. Co prawda benchmarki nie ukazały jednoznacznie przewagi Edge pod kątem wydajności, wręcz przeciwnie - ukazały jego słabość względem konkurencji. Abstrahując jednak od testów wydajności, z mojego osobistego doświadczenia po kilkunastu dniach spędzonych z przeglądarką Microsoftu stwierdzam, że w istocie jest to najszybsza przeglądarka na rynku. No i jak pokazały nasze testy, Microsoft Edge rzeczywiście potrafi oszczędzić sporo baterii. Jest to najlepszy wybór dla kogoś, dla kogo te dodatkowe pół godziny czasu pracy na baterii jest bezcenne. Jak się okazało, reklamy Microsoftu to nie były tylko puste obietnice.

Jak wykorzystać Copilot w codziennej pracy? Kurs w przedsprzedaży
Jak wykorzystać Copilot w codziennej pracy? Kurs w przedsprzedaży

Wydarzenia