Smartwatch to taki dziwny twór, którego sam padłem ofiarą. Teoretycznie od samego początku głosy krytyczne były równie głośne co te popierające sens istnienia tego typu urządzeń. Ta kategoria przeżyła już kilka kryzysów popularności, ale obecnie ma chyba swój renesans, który to zawdzięcza w zasadzie dwóm producentom, którzy rynek ten zdominowali. Pierwszy to oczywiście Apple, którego Apple Watch zajmuje tę droższą, wysoką półkę premium. Drugi natomiast to Xiaomi, który króluje na rynku opasek fitness. Chociaż w sumie Mi Band 4 można traktować w kategorii bardzo prostego, ale piekielnie praktycznego smartwatcha.
Niestety zegarki smart, z racji swoich rozmiarów, nie są bardzo wydajnymi urządzeniami. W przypadku opasek fit to nie jest duży problem, bo one z zasady mają ograniczoną funkcjonalność. W przypadku klasycznego smartwatcha takiego jak Apple Watch, Samsung Galaxy Active czy Huawei Watch, możliwości mamy dużo więcej, a z biegiem lat będzie ich jeszcze więcej. Już teraz niektóre smartwatche są w stanie prawie całkowicie zastąpić naszego smartfona. Potencjalnych opcji rozwoju jest mnóstwo, ale potrzeba odpowiedniej mocy, by to wszystko komfortowo obsłużyć. Qualcomm pracuje właśnie nad nowym procesorem dla smart wearables, który ma tę moc zapewnić.
Snapdragon Wear 3300, czyli następca obecnego Wear 3100, ma bazować na Snapdragonie 429, który wykorzystywany jest w tanich smartfonach takich jak Nokia 3.2. Największą zmianą jest tutaj wykorzystanie mniejszych rdzeni Cortex A57, co może pomóc nie tylko w zwiększeniu wydajności, ale także w wydajności energetycznej, ponieważ mniejsze architektury zwykle zużywają mniej energii. Niestety nie wiadomo jeszcze, kiedy poznamy pierwsze zegarki z tym nowym procesorem i który producent wykorzysta nowego Snapdragona jako pierwszy. Na pewno nie będzie to Apple, które od zawsze stawia na swoje autorskie układy.