Zeszłotygodniowe zamieszki na amerykańskim Kapitolu spotkały się z odzewem nie tylko ze strony przywódców państw demokratycznych, ale także przemysłu technologicznego. Przez pierwsze dni Microsoft nie odnosił się do sprawy, jednak znalazł się pod naciskiem, gdy sporo dużych firm ogłosiło, że wstrzymuje wydatki polityczne. Ostatecznie gigant do nich dołączył.
Wiele dużych firm wstrzymało wydatki polityczne na konserwatywnych senatorów i reprezentantów, którzy sprzeciwili się uznaniu prezydenta-elekta Joe Bidena, twierdząc, że doszło do sfałszowania wyborów i żądając audytu. Powszechnie uważa się, że zarzuty o "ukradzionych wyborach", podnoszone przez ostatnie dwa miesiące przez ustępującego prezydenta Donalda Trumpa, doprowadziły jego zwolenników do ataku na Kapitol, a także na proces demokratyczny.
Przedsiębiorstwa, takie jak Marriott czy The Blue Cross Blue Shield Association, ogłosiły wstrzymanie dotacji kampanii republikanów, którzy głosowali przeciwko uznaniu Joe Bidena, a Commerce Bank napisał w oświadczeniu, że zawiesza całe wsparcie dla przedstawicieli władz, którzy utrudniali pokojowe przekazanie władzy. Do nich dołączyły także firmy Facebook, Google i Microsoft.
Jak podaje Axios, Microsoft powiedział w poniedziałkowym oświadczeniu, że wstrzymuje wydatki polityczne do czasu, gdy oszacuje implikacje wydarzeń z zeszłego tygodnia, a także dodał, że jego PAC (Political action committee) regularnie wstrzymuje dotacje w pierwszym kwartale nowego Kongresu, jednak w tym roku wymagane będą dodatkowe kroki, aby wziąć pod rozwagę ostatnie wydarzenia i skonsultować się z pracownikami.
Wydatki polityczne Microsoftu od dawna stanowiły przedmiot kontrowersji wśród pracowników, jako że firma wspierała zarówno prawice, jak i lewicę, by promować swoje interesy. W ostatnich latach wzrosła rola aktywizmu pracowniczego w firmach z sektora big tech i wielu zatrudnionych uważa, że przedsiębiorstwa te powinny używać swojej potęgi i bogactwa, by promować wartości liberalne zamiast wydawać środki na cele komercyjne.
341f31d.png)