Jeszcze niedawno wydawało się, że 3,5 cala na wyświetlaczu smartfona to luksus i większe nie będą nikomu potrzebne. W ostatnim czasie pojawiło się natomiast sporo urządzeń z ekranami powyżej 4 cali. Rekordziści są wyposażani już w ponad 5-cio calowe wyświetlacze i wydaje się, że to też nie ostatnie słowo producentów.
Wydawałoby się, że tak olbrzymie smarftony to przesada i chwyt marketingowy. Wszak od 5,3 cala w Samsungu Galaxy Note do 7 cali w przeciętnym tablecie już niedaleka droga. Doszło więc do tego, że smartfony zaczynają wchodzić w sferę zarezerwowaną jeszcze do niedawna wyłącznie dla tabletów. Niestety smartfony nie od dziś zerwały z poręcznością i miniaturyzacją, jaką osiągnąć udało się telefonom komórkowym i zamiast iść tą drogą, z powrotem zwiększają swoje rozmiary.
Okazuje się, że tak duże wyświetlacze wcale nie martwią klientów. T-Mobile przeprowadziło badania, z których wynika, że 77% właścicieli smartfonów chciałoby, aby urządzenie "miało ekran o przekątnej 4,5 cala lub większy". Konserwatywne dotychczas Apple (iPhone ma ekran znacznie mniejszy bo 3,5 calowy) według pierwszych przecieków też zamierza w następnym urządzeniu użyć co najmniej 4-calowego ekranu.
Producenci smartfonów chcą, żeby były jak najwygodniejsze podczas korzystania z multimediów, przeglądania stron internetowych czy Facebooka. Jednocześnie funkcje telefonu spychane są na coraz dalszy margines. Większy ekran ma jednak zdecydowanie większe zapotrzebowanie na energię, a producentom cały czas lepiej wychodzi zwiększanie przekątnych ekranu, niż pojemności baterii w swoich urządzeniach przenośnych. Czyżbyśmy zatem wracali do czasów, kiedy rozmowa przez telefon odbywać się będzie za pomocą urządzenia wielkości cegły?