W ostatnich latach coraz głośniej robi się o ochronie prywatności podczas korzystania w Sieci. Nic zresztą dziwnego, bowiem nietrudno zauważyć, że w materii tej popełnianych jest coraz więcej przestępstw, zwłaszcza gdy mowa o danych osobowych. Zdarzają się jednak przypadki, w których ochrona prywatności okazuje się kryciem złoczyńcy, wtedy zaś moralność schodzi na drugi plan a pierwsze skrzypce gra opinia publiczna oraz wyniki sprzedażowe gigantów. Wystarczy spojrzeć kilka lat wstecz, kiedy to Apple odmówiło odblokowania iPhone jednego z terrorystów. Odblokowując swoje urządzenie, firma spod znaku nadgryzionego jabłka wysłałaby jasny komunikat do swoich klientów - w każdej chwili możemy sprawdzić wasze smartfony, mało tego, to co znajdziemy przekażemy dalej. Nietrudno domyślić się, jaki wpływ miałoby to na sprzedaż. Możliwe iż podobna sytuacja (choć oczywiście dużo mniej skrajna) ma teraz miejsce w przypadku żądań stawianych przed Microsoftem przez Sąd Najwyższy stanów Zjednoczonych, dotyczących sprawy nielegalnego portalu Silk Road.
Wielokrotnie w historii ludzkości zdarzały się okresy, gdy prawo po prostu nie nadążało za rozwojem technologicznym tworząc tym samym rozliczne precedensy – sytuacja podobna ma miejsce również obecnie, bowiem koncepcja przechowywania korespondencji o tysiące kilometrów od granic kraju zamieszkania nigdy nie przyszła do głów ustawodawcom z minionych lat. W efekcie nie do końca jasnym jest, jak potraktować dowody sądowe pokroju maili, znajdujące się fizycznie w serwerowniach na terenie zupełnie innego kraju, a nawet kontynentu. Sprawiło to niedawno nie lada kłopot zarówno Microsoftowi, jak i sądownictwu z USA, bowiem wykorzystał to do uniknięcia odpowiedzialności Gary Davis, jeden z domniemanych właścicieli Silk Road. Serwis ten działał na stronie zamieszczonej w sieci TOR, zaś jego głównym zadaniem była dystrybucja nielegalnych rzeczy, takich jak broń czy narkotyki. Niestety, brakuje dowodów na związek Davisa z Silk Road, wobec czego Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych usiłował wymusić na Microsofcie dostęp do jego skrzynki pocztowej – bezskutecznie. Spowodowane jest to tym, że umiejscowiona jest ona fizycznie w Irlandii, gdzie nie sięga autorytet władz USA. Gigant z Redmond również nie może przekazać tychże danych po cichu, bowiem wywołałoby to skandal – ludzie zaczęliby obawiać się o swoją prywatność w kontekście usług Microsoftu, również w Europie. Rezultat jest jeden, mianowicie sprawa stanęła w miejscu zaś Amerykański sąd rozważa teraz co zrobić dalej. Co istotne, gigant zaproponował zmianę obowiązujących przepisów co wyklarowałoby sprawę, jednak bynajmniej nie spodoba się to użytkownikom chcącym zachować maksymalną prywatność.
Jak widać, niedługo nawet cyfrowe media mogą stać się źródłem oficjalnej i legalnej inwigilacji. Nie można jednak spoglądać na to subiektywnie, bowiem ma to zarówno wady jak i zalety, jak chociażby ograniczenie działalności portali takich jak Silk Road. Pozostaje jedynie mieć nadzieje, że nie skończy się to inwigilowaniem każdego z obywateli, oczywiście dla dobra ojczyzny…