Microsoft, gigant o globalnym zasięgu, już nieraz toczył spory z instytucjami rządowymi wielu krajów. Jest on również ciągle pod lupą rządu USA. Rząd ten, który w oczach wielu występuje w roli szeryfa świata, od kilku lat toczy walkę z Microsoftem o dostęp do przechowywanych w jego chmurze danych. Chodzi tu konkretnie o wiadomości e-mail użytkownika podejrzewanego o nielegalne działania.
Cały problem sprowadza się do tego, że dane te przechowywane są w centrach znajdujących się na terytorium Irlandii. Microsoft nie chce udostępniać tych danych organom ścigania USA w sposób bezpośredni, tj. z pominięciem irlandzkich władz. Sprawa ta, choć teoretycznie prosta i logiczna, w praktyce spowodowała niemały, prawny impas. Czy rząd USA powinien mieć dostęp do cyfrowych danych swoich obywateli, które są zarządzane przez amerykańską firmę, a jednak zlokalizowane na terytorium innego kraju? Rząd powoływał się na pewne akty prawne, sformułowane w 1986 roku, a więc długo przed rozwojem usług chmurowych. Tak więc największy problem stanowiło tutaj odwoływanie się do przestarzałego prawa, które powstało przed rozpowszechnieniem Internetu. Rząd miał związane ręce i korzystał z dostępnych rozwiązań prawnych. Z drugiej strony Microsoft (choć nie tylko, bo sprawa dotyczy pośrednio każdego usługodawcy usług chmurowych) stanowczo oponował, broniąc nie tylko swoich interesów, ale również, albo nawet przede wszystkim, interesów swoich klientów.
Niedawno sprawa ta utknęła po raz kolejny, tym razem w Sądzie Najwyższym. Problem został jednak rozwiązany za sprawą ustawy uchwalonej ostatnio przez Kongres. Nowe prawo, które weszło w życie 23 marca, ma za zadanie ułatwić instytucjom dostęp do danych znajdujących się poza granicami kraju, dbając jednocześnie o klarowność całego procesu. CLOUD Act, a właściwie Clarifying Lawful Overseas Use of Data, to wielostronne porozumienie, które zezwala rządom komunikacji na dostęp do danych znajdujących się poza ich terytorium. Ma to pozytywnie wpłynąć na balans między potrzebami rządowych instytucji a prywatnością użytkowników usług. Teraz, po uchwaleniu nowej ustawy, Departament Sprawiedliwości poradził Sądowi Najwyższemu, aby oddalił sprawę, bowiem w świetle nowego prawa nie ma ona żadnej praktycznej wartości. Organy ustawodawcze starają się, jak widać, uzupełnić i nadgonić braki wynikające z zawrotnego tempa rozwoju technologii - jest ono o wiele szybsze niż procedura legislacyjna. Jaki to wszystko będzie miało wpływ na zwykłego użytkownika? Prawdopodobnie nie odczuje on większych zmian. Za to nowe prawo uporządkuje wiele spraw i pozwoli uniknąć podobnych sporów w przyszłości. Do czasu, aż jakaś inna ustawa, pamiętająca np. czasy prezydenta Busha seniora, stanie w sprzeczności z rozwojem technologii. Można mieć tylko nadzieję, że następnym razem rozwiązanie takiego problemu nie potrwa tak długo.