Pracując nad Windows 10, Microsoft niemal całkowicie odżegnał się od Internet Explorera i zastąpił go zupełnie nową przeglądarką. Edge został napisany od podstaw i miał stać się nowoczesnym, szybkim i bezpiecznym następcą niegdyś bijącego rekordy popularności IE. Następcą, owszem, Edge został, ale bynajmniej nie powtórzył sukcesu Internet Explorera pod względem liczby użytkowników. Ostatnie raporty tylko to potwierdzają.
Schedę po dawnym liderze przejął Chrome, którego udział sukcesywnie rośnie. Nawet pomimo pierwszego od długiego czasu wahania (-0,19 pkt proc. z lipca na sierpień), przeglądarka od Google i tak zostawia konkurencję daleko w tyle. Drugie miejsce w rankingu należy do Internet Explorera. Jego udział ustawicznie maleje i w ostatnim miesiącu (według raportu NetMarketShare) wynosił już tylko 15,58%. Jeżeli owa tendencja spadkowa się utrzyma, IE jeszcze przed końcem tego roku może spaść na 3 miejsce, ustępując Mozilli Firefox.
Gdy na podium bije się pierwsza trójka, Edge... nie korzysta. Jak widać w tabeli powyżej, domyślna przeglądarka w Windows 10 w ciągu roku podskoczyła o zaledwie 0,5 pkt proc., osiągając ostatecznie udział rzędu 5,66%. Jeszcze gorzej dla sukcesora IE prezentują się ostatnie dane z raportu StatCounter. Według niego Edge znajduje się aż na piątym miejscu, czwarte zostawiając Apple Safari.
Niski udział na rynku przeglądarek wynika też z tego, że Microsoft nie zdecydował się wypuścić Edge poza ekosystem Windows 10. Po ponad dwóch latach od premiery Dziesiątka znajduje się na prawie 28% komputerów PC, a to sprawia, że Edge zwyczajnie nie jest w stanie dotrzeć na każde urządzenie.
341f31d.png)